16 (nie)głupich pytań do dietetyka i psychodietetyka

Dzień dobry!

Ilu pytań w życiu nie zadaliście, bo wydawały się Wam zbyt błahe lub głupie? A może czuliście, że powinniście się orientować w temacie i z pewnością wszyscy wokół wszystko wiedzą, a Wam wstyd się przyznać?

Teraz Was ułaskawiam: zawsze będzie więcej rzeczy, których nie wiemy niż tych, które rozumiemy. Zadawanie pytań jest nienaturalnie, bo sprawia, że musimy się dobrowolnie postawić poziom niżej i przyznać do niewiedzy. Pomyślcie jednak o dzieciach, im zadawanie najbardziej absurdalnych pytań przychodzi z łatwością. Nawet rodzic dociera czasem do muru i nie potrafi wytłumaczyć dlaczego niebo jest niebieskie, a trawa zielona. Skąd ma wiedzieć jak biologia i fizyka były dawno temu?

Dla mnie wszyscy możecie być jak dzieci, niezależnie od wieku. Wy stawiacie pytania, ja odpowiadam. Gdy dochodzę do muru biorę na siebie odpowiedzialność poszukania odpowiedzi.

Pytania zamieszczone niżej usłyszałam osobiście od moich babć, siostry, rodziców, męża i znajomych. Początkowo skrępowani, dziś wiedzą, że u mnie wszystkie pytania są dozwolone. Cytuję je w sposób oryginalny, poczujcie tą swobodę i nigdy nie bójcie się pytać.

Jak się dowiesz, czy to dobry dietetyk?


Babcia: „Dietetyk czyli kto, to jest jakiś lekarz?”

Odpowiedź brzmi: nie, dietetyk to nie lekarz.

Różnią się programem nauczania, obowiązkami, kompetencjami, odpowiedzialnością i wymaganymi uprawnieniami. Choć to różne zawody mają kilka punktów wspólnych, o których niedługo powiem coś więcej. Jeszcze tylko nauczyć babcię korzystania z Internetu i będzie miała odpowiedź na piśmie.

Coś więcej o przygodzie zawodowej znajdziesz tutaj.


Mama: „Dietetyka? Będziesz odchudzać ludzi, tak?”

Odpowiedź brzmi: tak, ale nie tylko.

Uwierzcie, że gdyby chodziło tylko o odchudzanie to studia dietetyczne przypominałyby lekcje matematyki. I to tej z podstawówki. Zdrowy organizm chudnie, gdy zużywa więcej energii niż dostaje z pożywienia. Rozpiszę Wam niedługo trochę więcej zadań dietetyka, może ktoś się miło zaskoczy, tak jak moja mama?

Teraz kilka zdań o tym co robię znajdziesz o tutaj.


Siostra: „Czy dietetyk pomoże mi w walce z COVID-19?”

Odpowiedź brzmi: tak, pośrednio pomoże.

COVID-19 to wirus, który atakuje nasze organizmy i między innymi od naszej odporności zależy jak dobrze sobie z nim poradzimy. Prawidłowe odżywianie wspiera układ odpornościowy, czyli naszą barierę przed wirusami, bakteriami, pasożytami czy grzybami.

W przypadku infekcji nasz organizm staje się mocno osłabiony, więc często nie mamy siły nawet podnieść się z łóżka. Łatwo zauważamy, że ciężej nam się chodzi czy myśli, ale nie widzimy tego, że nasze organy wewnętrzne też mają ciężej. Tak samo jak czujesz się Ty, czuje się Twój żołądek czy wątroba. Skoro Ty potrzebujesz odpoczynku to Twoje odżywianie również powinno być mniej obciążające. Między innymi dlatego często w ogóle tracimy apetyt, żeby nie poświęcać zbyt dużo energii na trawienie i wchłanianie (głodówka nie jest rozwiązaniem, energia z jedzenia nadal jest potrzebna do walki z wirusem).


Znajoma: „Musisz skończyć studia, nie dało się szybciej zrobić kursu?”

Ostra odpowiedź brzmi: tak, musiałam skończyć studia.

Każda dziedzina nauki ma swoich geniuszy i z pewnością w dietetyce są osoby takie jak Bill Gates, które pomimo braku kierunkowego wykształcenia, przewyższają wiedzą swoich kolegów z branży. Tylko Bill jest jeden, a dietetyków po kursach czy szkoleniach tysiące. Jest szansa, że trafisz na tego jedynego specjalistę, który zamiast studiowania poświęcił czas na zapoznanie się z artykułami naukowymi. Jest też szansa, że trafisz na osobę z wykształceniem wyższym, ale bez większej wiedzy i zapału do pracy. Tylko w każdej z grup to będą wyjątki.

Zastanówmy się, w której grupie jest większa szansa na specjalistę: osoby po 3-5 lat studiów czy kursie lub szkoleniu trwającym czasem tylko 6h?


Znajoma księgowa: „Czego Was tam uczą na tej dietetyce?”

Odpowiedź brzmi: na dietetyce uczą czym, a na psychodietetyce kim jest człowiek.

Wbrew pozorom zajęcia na dietetyce nie zaczynają się od omawiania diet, a od zajęć w prosektorium. Tak, również żyłam w tej nieświadomości dokładnie do dnia 6.10.2014 roku. To jednak niezaprzeczalnie najlepsze miejsce do praktycznej nauki anatomii człowieka. Spędziliśmy też wiele godzin nad probówkami i mikroskopami zaglądając w każdą jedną komórkę ludzkiego organizmu. Po co? Zanim zrozumiemy jak się odżywiać, dowiadujemy się na co i w jaki sposób dokładnie działają składniki w żywności.

Tak dokładna wiedza nie jest niezbędna w przypadku zdrowych osób, ponieważ ich komórki reagują na składniki tak jak powinny. Mniej przewidywalnie zachowuje się organizm, który jest obciążony np. nadmierną masą ciała, chorobą, dużym wysiłkiem fizycznym czy nawet najprostszą gorączką.

W studiowaniu dietetyki chodzi przede wszystkim o to, żeby dowiedzieć się jak nie szkodzić, a później jak pomagać.


Czego uczy się dobry dietetyk i psychodietetyk?

Babcia: „Lekarz to jakoś bada, a dietetyk co może sprawdzić?”

Odpowiedź brzmi: badać można się nawet samodzielnie, a dietetyk weryfikuje badania związane z odżywianiem.

Na początku zaznaczę, badać to nie to samo co diagnozować. Kobiety powinny wykonywać samobadanie piersi, mężczyźni jąder. Czy więc każda kobieta i każdy mężczyzna, którzy się badają to lekarze? Możemy wykonać również podstawowe pomiary masy ciała na wadze i obwodów przy użyciu centymetra. Czy więc każdy, kto posiada te dwa przyrządy w domu to dietetyk?

Diagnostyka nie polega na stwierdzeniu „zdrów jak ryba” czy „chory jak chora ryba”. Potrzeba wykonać odpowiednie badania. Tak jak lekarz może pacjenta osłuchać czy zmierzyć ciśnienie, tak rzadko kiedy sam pobiera krew czy wykonuje badanie rezonansem magnetycznym.

O badaniach jakie wykonują i zalecają dietetycy swoim podopiecznym opowiem szczegółowo już niedługo, żeby nikt nie bał się usiąść obok mnie przy stole.


Kolega uzależniony od Marsjanków: „A dietetyk to może wystawić receptę?”

Odpowiedź brzmi: nie, nie może.

Dietetyk nie może wystawić skierowań na badania, nie może również wystawiać recept. Nie jest to nam potrzebne, dlatego że naszymi lekarstwami są warzywa i owoce. Oczywiście żartuję, leki to cudowny przykład rozwoju, ale je pozostawiamy lekarzom i farmaceutom (i Pani Goździkowej, rzecz jasna). Dietetyk stara się zadbać o odżywianie podopiecznych tak, żeby leki jak najdłużej nie były potrzebne. W sytuacji gdy już są konieczne, współpracujemy z lekarzami wzmacniając organizm na sposoby z własnych specjalizacji.


Siostra, lata temu: „Czy dobry dietetyk może pomóc w leczeniu chorób?”

Odpowiedź brzmi: tak, oczywiście.

Nie ma w tym pytaniu nic banalnego, bo skąd ma to wiedzieć osoba spotykająca się z dietetyką po raz pierwszy?

Do zadań dietetyka należy profilaktyka – czyli zapobieganie chorobom, wspieranie w leczeniu choroby – czyli odżywianie się w taki sposób by objawy choroby się zmniejszały lub nie pogarszały (np. w cukrzycy czy nadciśnieniu), a czasem jest głównym sposobem leczenia – czyli żadne leki i zabiegi nie są tak skuteczne jak prawidłowa odżywianie (np. celiakia). Patrząc szerzej, kwestia odżywiania może nawet ratować życie, jak w przypadku unikania alergenu.

Pytanie brzmi, czy zdrowie jest dla Ciebie ważne? Jakiś czas temu napisałam coś o tym, jaką wartość ma dla nas zdrowie. Krótką wersję znajdziesz tutaj, wejdź jak masz minutkę.


Dziadek: „Dietetycy też w fartuchach i ze stetoskopem chodzą?”

Odpowiedź brzmi: stetoskop nie, fartuch – gdy jest wymagany lub ktoś woli.

Jeden i drugi produkt możesz kupić samodzielnie. To nie broń, więc nie potrzebujesz pozwolenia. Zamawiasz lub wchodzisz do odpowiedniego sklepu i wychodzisz ze stetoskopem i/lub fartuchem. Warto jeszcze zapłacić jak coś, mniej problemów.

Stetoskop przydaje się lekarzom, bo oni zostali nauczeni co chcą, a czego nie powinni w drugim człowieku usłyszeć. Fartuch natomiast to odzież robocza. Rzeźnik też ma fartuch, ale nikt go z lekarzem nie myli (oby on również się nie pomylił). Jeżeli dietetyk ma obowiązek noszenia uniformu w pracy to prawdopodobnie będzie to fartuch. W prywatnej praktyce to już jego osobisty wybór.

Warto pamiętać, że fartuch to nie peleryna mocy i tak jak lekarz po godzinach pracy nadal potrafi ratować życie, tak dietetyk w fartuchu nie musi być mądrzejszy od tego bez.


Dziadek: „Jak to w szpitalu byłaś na praktykach? Tam i tak wszyscy chudną.”

Odpowiedź brzmi: byłam, widziałam i swoje słyszałam.

Nie będę tutaj omawiać sytuacji Służby Zdrowia, a raczej to co robi w niej dietetyk.

Osoby, które nigdy nie musiały znaleźć się w szpitalu (mam nadzieję, że to większość) i nie miały styczności z dietetykiem, nie do końca wiedzą co ma wspólnego ze szpitalem. Nie jest lekarzem, nie jest pielęgniarką, nawet leków nie może wydawać. To się zgadza, a jednak znajduje się dla nas miejsce w personelu szpitalnym.

Nie będę zanudzać i wymieniać wszystkich oddziałów na jakich miałam zajęcia lub odbyłam praktyki, bo jest tego trochę. Wyobraźcie sobie jednak np. taki oddział diabetologiczny – potocznie cukrzycowy. Osoby, które tam trafiają muszą w wielu przypadkach dostosowywać ilość leku do tego co zjedli. Dosłownie liczą ile czego znajduje się na ich talerzu i ile muszą podać w związku z tym leku. Wyobrażacie sobie takie miejsce bez dietetyka, który powie, że ziemniaki to duże źródło węglowodanów, a kotlet drobiowy już nie?

A dziadek w szpitalu schudł, bo jak się kilka dni leży bez biegania po podwórku to apetyt maleje.


Miara i fartuch - czy to już dobry dietetyk?

Ciocia: „Dietetyk w szpitalu to gotuje czy co robi?”

Odpowiedź brzmi: kucharz to inny zawód niż dietetyk.

Dietetyk choć zna się na tym co jest w garnku, nie koniecznie musi umieć coś z tego przyrządzić. W rzeczywistości wszystko zależy od miejsca pracy. W jednym szpitalu dietetyk ustala jadłospisy dla każdej grupy pacjentów i siedzi w biurze, bez kontaktu z pacjentem. Gdzie indziej dietetyk odpowiada za to co jest wydawane z kuchni na oddziały i dba, żeby nie zaszła żadna pomyłka dla np. alergika. Kolejni dietetycy mają swoje miejsce przy łóżku pacjenta i edukują ich na temat zmian jakie warto rozważyć w diecie schorowanego organizmu po opuszczeniu szpitala. W zależności od potrzeby, dietetyk jest tam, gdzie temat odżywiania. Nawet, gdy słabo gotuje.


Mąż: „A dietetyk też ma specjalizacje?”

Odpowiedź brzmi: to zależy od ukończonej uczelni.

Pomijam w tym przypadku kursy, gdzie można tworzyć specjalizacje bez żadnego umiaru i w kilka godzin zostać np. dietetykiem magii i czarów. W przypadku uczelni, jeżeli pojawia się jakakolwiek specjalizacja, to obejmuje ona ostatnie semestry nauczania i różni się kilkoma przedmiotami.

W praktyce widzę, że specjalizacja w zawodzie dietetyka to przede wszystkim lata doświadczenia i doszkalania się po zakończeniu podstawowej edukacji. Temat odżywiania jest tak szeroki, że wielu studentów z góry deklaruje, że nie będzie chętnych do pracy w niektórych przypadkach. Tak powstają naturalne specjalizacje. 30h przedmiotu na studiach z nikogo nie zrobi mistrza dziedziny, chyba że nadal mówimy o sferze magicznej.


Nikt nie pyta, wszyscy wiedzą: „Czy dietetyk zakaże mi jeść moje ulubione produkty?”

Odpowiedź brzmi: to nie wojsko, tutaj nie ma zakazów.

Wiele osób łączy w głowie pojęcia dietetyk = zakazy. Nikt nie chce powiedzieć skąd taki pomysł, ale domyślam się, że sami czujemy po kościach, że nie wszystkie nasze wybory są dla nas najlepsze. Nie zmienia to faktu, że dietetyk jest od uczenia i pokazywania opcji, a nie zabierania przyjemności czy wywracania życia do góry nogami. Nie ma się co stresować i wzajemnie oszukiwać, jeżeli ciastko do kawy musi zostać to zostanie. Zakazuję jedynie zakazów.


Znajoma babci: „Co to ta psychodietetyka, to jakaś dieta dla głowy?”

Odpowiedź brzmi: trochę tak.

Ogólnie to co jemy wpływ na to jak działa nasza głowa. Sam fakt, że mózg podczas rozwoju, czyli u dzieci, może zużywać około 60% dostępnej energii (Obrazowo: gdyby dziecko przez cały dzień zjadło tylko 5 jabłek to całe 3 z nich odpowiadałoby za „nakarmienie” mózgu, a pozostałe 2 na resztę organizmu)[1]. U dorosłego człowieka mamy trochę inną sytuację. Mózg ma masę około 2% całej masy naszego ciała (np. jeżeli ważysz 60kg to Twój mózg waży około 1,2kg), a zużywa 20-25% glukozy dostępnej w naszym organizmie[2][3]. Trzeba przyznać, że mózg to bardzo paliwożerny organ.

Psychodietetyka to jednak spojrzenie z drugiej strony, zaczynając od głowy. Nie patrzymy co jedzenie daje naszej głowie, a jak głowa decyduje o tym co bierzemy do jedzenia. Nadal bez definicji, więc powiem najprościej jak się da, tak jak zrozumiała to moja babcia. Jako dietetyk wiem czym jest schabowy, jak najlepiej go przyrządzić, co mi da dobrego dla organizmu, jak zostanie strawiony i z czym najlepiej go zjeść. Jako psychodietetyk pytam dlaczego zawsze zjadasz schabowego, ale surówkę czasem zostawiasz czy dlaczego ten schabowy zawsze musi być w niedzielę na drugie danie? I nie ma nic złego w schabowym raz na jakiś czas, ale gdy masz problem z cholesterolem dietetyk powie Ci, żebyś zrezygnował ze schabowego i zaczął jeść pierś z kurczaka, a psychodietetyk zapyta czy Twoim zdaniem jest jakikolwiek sposób, żeby schabowy był na obiad tylko w jedną niedzielę miesiąca.


Mąż: „To nie miałaś na studiach psychologii?”

Odpowiedź brzmi: miałam, ale mało.

Ogólnie temat psychologii w edukacji jest strasznie zaniedbany. Nikt nie wie jak powinniśmy sobie radzić z emocjami, uczuciami czy stresem. Zazwyczaj uczą nas tego rodzice lub sami podpatrujemy i szukamy swojego sposobu, ale skoro uczą nas o lewych i prawych dopływach Wisły, a później PKB w RPA to chyba jest miejsce i na osobiste problemy.

Nie będę opowiadać o jakości zajęć z psychologii na studiach, bo to tylko opinia. Opinią nie jest jednak program nauczania, który przewiduje tylko 2 przedmioty z tego zakresu na 5 lat studiów. Dla mnie to było zdecydowanie za mało. Po zapoznaniu się ze znaczącymi życiorysami nazwisk jak Jung czy Freud niewiele zostało czasu na poznanie narzędzi pracy dla dietetyka.


Siostra: „Ile płaci się za wizytę u dietetyka, a ile u psychodietetyka?”

Odpowiedź brzmi: to zależy czego oczekujesz.

Specjaliści sami pracują nad swoją ofertą i cenami. Nie mam tutaj żadnego wzoru i panuje chaos na rynku cenowym. Od darmowych konsultacji po kilkutysięczne współprace i pakiety, każdy znajdzie coś dla siebie i w swoim pułapie cenowym. Oczywiście i tutaj często za ceną podąża jakość. Czym mniej płacimy na starcie, tym dłużej musimy z daną osobą współpracować lub okaże się, że jej jadłospis wymaga zakupu dodatkowych suplementów, ponieważ jest słabo dostosowany do potrzeb organizmu.

Dietetyk i psychodietetyk to osoby, których zalecenia wpływają na nasze zdrowie. Warto zastanowić się czy chcemy na nim przeprowadzać eksperymenty i korzystać z rad… no właśnie, czasem nie do końca wiadomo kogo.

Wiecie gdzie szukać mojej oferty, a jeżeli macie inne pytania to śmiało pytajcie – choćby tutaj.

Bądźcie ostrożni, czujni i sprawdzajcie co możecie. Mamy Internet, który ułatwia nam porównywanie i weryfikowanie informacji.


To tyle pytań i odpowiedzi na dziś. Gdyby czegoś zabrakło wiecie gdzie mnie szukać.

Bibliografia

[1] Steiner P. Brain Fuel Utilization in the Developing Brain. Ann Nutr Metab 2019;75:8-18. doi: 10.1159/000508054

[2] Sokoloff L. Energetics of functional activation in neural tissues. Neurochem Res. 1999 Feb;24(2):321-9. doi: 10.1023/a:1022534709672

[3] Raichle ME, Mintun MA. Brain work and brain imaging. Annu Rev Neurosci. 2006;29:449-76. doi: 10.1146/annurev.neuro.29.051605.112819

Dziękuję na dziś,
signature
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Poprzedni
O czym i do kogo? Czyli co tutaj znajdziesz.
16 (nie)głupich pytań do dietetyka i psychodietetyka

0
Jestem ciekawa co myślisz, daj znać :)x